Pani Renia poszła roznieść sałatki. Grzegorz jest „na klatach”, czyli sprzątaniu.
W niewielkiej, ale funkcjonalnej i nowocześnie wyposażonej kuchni po porannym gotowaniu sprząta pani Dorota. Ja rozmawiam z Justyną Kiwert, prezeską Odrzańskiej Spółdzielni Socjalnej, przy jej biurku, które, jak centrum dowodzenia, stoi pośrodku pomieszczeń spółdzielni. I po kilkunastu minutach gromadzą się przy nas pozostali pracownicy. Każdy chce powiedzieć, jak wiele znaczy dla niego to, że jest częścią tego zespołu.
Odrzańska Spółdzielnia Socjalna powstała w 2010 roku w ramach projektu „Zostań Swoim Szefem”, realizowanego przez Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „Skarpa” oraz Stowarzyszenie „Przystań”, działające w Krośnie Odrzańskim na rzecz osób niepełnosprawnych. Spółdzielnię stworzyło pięć niepełnosprawnych osób. Obecnie z tego składu zostały trzy: Justyna Kiwert, pełniąca cały czas funkcję prezesa, Grzegorz Śleboda i Krzysztof Wieczorek. Do składu dołączają kolejne, jako stażyści, pracownicy, a później członkowie. Członków jest obecnie sześcioro, z tego czworo pracuje w spółdzielni, plus trzy osoby są dodatkowo zatrudnione. A kolejka z sąsiadującego Powiatowego Ośrodka Wsparcia „Integracja” jest długa. Jak podkreśla prezeska: misją spółdzielni jest dawanie pracy osobom niepełnosprawnym.
Smaczna żyła złota
Spółdzielnia zajmuje się sprzątaniem klatek schodowych, praniem dywanów i tapicerki (robią to głównie panowie, choć panie, jeśli trzeba, również idą „na klatki”). Maja podpisane stałe umowy z 30 wspólnotami mieszkaniowymi. Trzecią „nogą”, coraz mocniejszą, jest catering. To jest nowa branża, w którą spółdzielnia „weszła” niedawno. – Pojawiła się wśród nas pani Helena Gruszczyńska, która wychowywała niepełnosprawną córkę, po jej śmierci została bez zajęcia, bez środków do życia. Przychodziła do „Integracji”, potem była u nas na stażu. W międzyczasie pojechaliśmy na wizytę studyjną pod Kraków i zobaczyliśmy, jak tam działają usługi cateringowe. Stwierdziłyśmy, że to właśnie chciałybyśmy robić – opowiada J. Kiwert. Pani Helena miała styczność z gotowaniem i kucharzeniem, zaczęła więc wykorzystywać swoje umiejętności. – A dla mnie kuchnia to moje nowe hobby, ja pomagam pani Helenie i wspieram ją w gotowaniu, odkryłam w sobie nową pasję i nowe zdolności – dodaje z uśmiechem prezeska. Spółdzielcy są w stanie przygotować profesjonalny catering na konferencje, szkolenia, spotkania biznesowe. Z pomocą rodziny i przyjaciół obsłużyli gości Mikołajowych Targów Aktywności Społecznej i Biznesu, które odbyły się w Ochli 9 grudnia. Wydawali pierogi, bigos, sałatkę jarzynową. Ale ich specjalnością są również ciasta – zwłaszcza sernik. Na ciasta w okresie przedświątecznym jest duży popyt. Choć rozmawiamy 13 grudnia, lista zamówień jest już zamknięta. Na co dzień spółdzielcy szykują głównie sałatki „pod zamówienie klienta”, np. brokułową, gyros, zieloną, kuskus, z ryżem i kurczakiem, wiosenną… Są one dostarczane do klientów. Są nimi głównie osoby zatrudnione w pobliskich urzędach, sądzie. Dostają świeże, zdrowe śniadanie z dostawą prosto na biurko.
Kolejną usługą, która cieszy się coraz większą popularnością, są przyjęcia urodzinowe dla dzieci. Rodzice zostawiają pociechy pod opieką animatora na 2 godziny. Dzieci bawią się, rysują, uczą tańczyć, mają wiele ciekawych gier i zabaw. – Ostatnio mieliśmy takich małych gości, którzy wcale nie chcieli iść do domu. Była 19.00, a oni jeszcze biegali po sali i uciekali rodzicom – mówi J. Kiwert. Bycie animatorem to również nowa umiejętność, której nauczyła się w spółdzielni. – Rozwijam się razem ze spółdzielnią – śmieje się. I dodaje od razu, że może na razie tych nowych pasji jej wystarczy.
Zgrani jak spółdzielcy
Ale nie zawsze było tak dobrze. Jak to w biznesie, wciąż trzeba trzymać rękę na pulsie i spełniać życzenia klientów. J. Kiwert wspomina, że spółdzielcy mają za sobą również ciężkie czasy, kiedy brakowało na ZUS, a pierwsze wypłaty były niewielkie. – Tak naprawdę na początku nie wiedzieliśmy, co będziemy robić, pojawił się pomysł sprzątania i to robimy do dzisiaj – wspomina Grzegorz Śleboda. I dodaje, że to klienci podpowiadają, czego potrzebują. – Wiedziała pani, że można prać poduszki czy walizki? Klienci o to, proszą, a my robimy – mówi. Tego się o biznesie nauczyli, że trzeba się dopasować do klienta. – Dzisiaj zadzwonił pan i prosił, żebyśmy mu jeszcze przed świętami umyli okna. Obiecałam, że coś wykombinujemy, znajdziemy czas – wyjaśnia Justyna Kiwert. Wspomina, że spółdzielnia próbowała świadczyć także inne usługi, ale one „nie wypaliły”. Był to mały sklepik z materiałami biurowymi, masaże, mała poligrafia. A biznes wymaga ciągłego działania. – Już teraz, po tylu latach czuję się dobrze w tym biznesie – mówi. I dodaje, że jako lider, prezes, nadal jest częścią zespołu, na który może liczyć. – Jak trzeba iść sprzątać, to przebieram się i idę z nimi, jak gotować, to gotuję. A jak siedzieć w papierkach – to siedzę i liczę. Zespół wie, że moja odpowiedzialność jest większa, starają się mnie aż tak mocno nie angażować, ale jak trzeba, to idziemy razem – wyjaśnia. Bo siłą spółdzielni jest właśnie zespół. I tej pracy zespołowej, wzajemnego zaufania, uczą tych, którzy przychodzą do nich na staże, praktyki, a później do pracy.
Wzorowi lodołamacze
Spółdzielcy są już rozpoznawalni w Krośnie Odrzańskim, mieszkańcy znają skrót OSS. I wiedzą, czym się zajmują. Choć „przyzwyczajenie” ich do tego, że klatki schodowe czy dywany myją niepełnosprawni, zajęło im kilka dobrych lat. Czasami jeszcze słychać niemiłe komentarze. Ale J. Kiwert zaznacza, że nie przejmują się nimi. Działają.
Zostali docenieni również w tegorocznej edycji konkursu „Lodołamacze” w kategorii: otwarty rynek pracy, organizowaną przez Ogólnopolską Fundację POPON. Zajęli drugie miejsce, zauważeni i wyróżnieni przez kapitułę Konkursu Regionu Wielkopolsko – Lubuskiego. Laureaci tego konkursu to firmy, instytucje i organizacje przełamujące stereotypy i uprzedzenia, otwarte na zatrudnianie osób z niepełnosprawnością, zaangażowane i tworzące sprzyjające warunki do pracy dla niepełnosprawnych pracowników. Jako laureaci etapu regionalnego pod koniec września krośnieńscy spółdzielcy wzięli udział w uroczystej Gali Finałowej na Zamku Królewskim w Warszawie.
Kolejne wyróżnienie otrzymali w konkursie lokalnym: “Lubuski Włącznik – Lider Biznesu Społecznego” organizowanego przez ROPS w Zielonej Górze. OSS została doceniona , uzyskała wyróżnienie i nagrodę – bon do wykorzystania na cele promocyjno – marketingowe.
– Oprócz prowadzenia działalności usługowej, działamy również w rożnych projektach dla osób niepełnosprawnych i przekazujemy to, czego się tu nauczyliśmy – mówi Justyna Kiwert. Wyjaśnia, że ona w projekcie realizowanym przez PCPR prowadzi sekcję przedsiębiorczości. – Nie zajmujemy się tylko biznesem, zarabianiem, ale również wspieramy innych – podkreśla. Dlatego też organizują staże czy treningi zawodowe. Bo misja jest najważniejsza. A pracownicy to doceniają. Z dumą noszą firmowe koszulki. – Nie wiem, co bym robiła bez tej pracy. 12 lat byłam w domu. Praca jest mi potrzebna, wycisza mnie. Siedzę głównie w kuchni, bo to lubię – mówi z uśmiechem Dorota Żak i dodaje: – Znowu dokupimy sobie sprzęt. Renata Lasota jej wtóruje: – Już dawno powinniście mnie byli kupić – mówi. To właśnie ona zostanie niedługo nowym członkiem i pracownikiem spółdzielni. Już nie może się doczekać.
Najtrudniejszy pierwszy krok…
– Kiedyś było nam trudno posprzątać „tramwaj”. A teraz dwie godziny i gotowe – wspomina Grzegorz. Tramwaj to najdłuższy blok w Krośnie. Kiedy zaczynali, nie byli w stanie wyobrazić sobie, jak będzie im się wiodło za kilka lat. Ale teraz zgodnie stwierdzają, że było warto. – Tato mówi mi, żebym się przeprowadził do spółdzielni – mówi G. Śleboda.
Kiwert zachęca wszystkich, którzy się wahają, czy zakładać spółdzielnię, czy nie – żeby próbowali, bo warto. – Jeśli ktoś chce coś robić, być potrzebny, może też zauważony, to warto zacząć coś robić, żeby mieć zajęcie, a później wszystko potoczy się dalej – przekonuje. Zwłaszcza, że teraz możliwości wsparcia są o wiele większe, niż OSS miała na początku. – Takie spółdzielnie to dobre wyjście dla tych, którzy nie mogą się odnaleźć w życiu, nie wiedzą do końca co chcą robić, bo mogą zostać pokierowani – mówi prezeska. Co jest najważniejsze na początku? – Trzeba zgrać ekipę, która chce razem pracować – odpowiada J. Kiwert szybko. Potem wszystkie działania powoli nabierają rozmachu. – I nie można się poddawać – podkreśla. To jest druga najważniejsza rzecz.
W nowym roku spółdzielcom z Krosna życzymy kolejnych sukcesów, satysfakcji i zysków z ciężkiej pracy!
Katarzyna Kochańska
Cały miesięcznik do pobrania: PressES nr 4 – grudzień 2016 Pobierz